Rozdział 2
Po lekcjach wróciłam szybko do domu. Chciałam od razu pogadać z tatą o tym koncercie, ale jeszcze go nie było wiec zdecydowałam sie zaczekać. Powolnie zjadłam warzywa z ryżem i poszłam na górę odrabiać lekcje. Włączyłam playliste na Youtube i wyjęłam z torby książkę od angielskiego. Zdążyłam zrobić 2 zadania gdy po chwili dostałam sms od Lily.SZYKUJ SIE ZARAZ PO CB BEDE! XXXX
Trochę sie zdziwiłam bo nie umawiałayśmy sie nigdzie dzisiaj. Szybko odpisalam:
ALE JA SIEDZE W DOMU. NIC NIE MÓWIŁAS ZE DZISIAJ GDZIES IDZIEMY.. CHCIAŁAM SIE TROCHE POUCZYC, WIESZ JAKI JEST OJCIEC..
Taka prawda tata cisną mnie z nauką i to bardzo. ciągle powtarzał, że mam się dużo uczyć żeby wiele osiągnąć tak jak mama. tyle ze ja ciągle się zastanawiam do czego w życiu przyda mi się taki przedmiot jak fizyka.. Te wszystkie wzory i jednostki, aż oczy bolą. A ja przecież nie mam zamiaru w przyszłości mieć zawodu związanego z fizyką..
Po chwili z moich myśli wyrwała mnie Lily:
BO NIC NIE PLANOWAŁAM ALE MATT ZADZWONIŁ ZE BEDA DZIS Z JEREMIM NA PLACYKU. DAWAJ MAŁA RUSZ DUPE I CHODZ Z NAMI. WIEM ZE JER CI SIE PODOBA ;P
Jak zwykle miała racje Jeremi był bardzo przystojny i słodki i... o Jezu niesamowity. Szybko porzuciłam myśl ,że czegokolwiek się nauczę i zaczęłam się szykować. Postanowiłam założyć czarne rurki i białe conversy, ze względu na to ze było ciepło założyłam tylko cienki biały t-shirt. Kocham klasyczne zestawienia! Zawiązałam włosy w luźny kok i zeszłam na dół. Taty nadal nie było w domu, może i na szczęście. Nie musiałam się tłumaczyć co, dlaczego, z kim, i po co.. Z Lily spotkałam się pod domem i poszłyśmy do metra.
Gdy dotarłyśmy na miejsce była już 18:00. Z daleka już zauważyłam chłopaków. Matt ubrany był jak zawsze w (za)luźne spodnie, które miałam wrażenie, że w każdej chwili mogą mu spaść. A Jer...on był w swoich podartych rurkach i czarnym t-shirt'cie. Z wyglądu przypominał trochę jednego z chłopców z 1D - Harry'ego, ale to tylko dodawało mu uroku. Lily od razu pobiegła do Matta i go przytuliła. Nie był jej chłopakiem, ale bardzo dobrym przyjacielem. Ja trzymałam się z tyłu bo z żadnym z nich nie miałam jakiegoś bliskiego kontaktu.
-Hej dziewczyny!! - zawołał Matt i zamkną Lily w mocnym uścisku.
-Cześć - powiedziałam z radością.
Zdziwiła mnie reakcja Jeremiego. Zwykle witał mnie z uśmiechem, jednak tym razem nawet na mnie nie spojrzał. Wyraźnie się czymś denerwował.
-Hej - chłodno odpowiedział Jer - chcecie coś do picia, idę do sklepu?
-Kup nam dwie pepsi - szybko powiedziała Lily - Soph nic nie chcesz?
-Nie, ale chętnie się z tobą przejdę. - uśmiechnęłam się delikatnie do Jer'a.
-Spoko sam trafie.
Nie spodziewałam się takiej reakcji, chyba nikt się jej nie spodziewał. Lily patrzyła na mnie z wyraźnym zaskoczeniem, z resztą tak samo jak Matt. Po kilku minutach niezręcznej ciszy wrócił Jer z napojami. Siedzieliśmy na placyku około 2h. Jer nie odezwał się ani słowem, ciągle zajęty był czymś w swoim iPhonie. Ja również nie miałam nic do powiedzenia, chyba najdłuższe 2h w moim życiu.. Postanowiłam więc przerwać cisze:
-Ej, słuchajcie ja się zbieram..
-Sophie, zaczekaj jest jeszcze wcześnie - powiedziała Lily niezdarnie schodząc z kolan Matta.
Oni zdecydowanie do siebie pasują. Wszyscy w szkole myślą, że oni są razem, w sumie nawet do siebie pasują, ale Lil mówi ze to tylko dobry przyjaciel..
-Tak zostań jeszcze z nami - zagadał Matt.
-Nie naprawdę już pójdę, dziś powinnam wrócić wcześniej. Zresztą jestem trochę zmęczona.
-Tak ja też już pójdę. Chodź odprowadzę cię. - powiedział krótko Jeremi.
Czy ja się przesłyszałam? On chce mnie odprowadzić? Miałam wrażenie ze padło mi już na słuch więc cicho zapytałam: - Naprawdę? - chciałam się upewnić czy na pewno słuch mnie nie myli.
-Tak, choć już. - powtórzył z lekką irytacją w głosie Jer.
Przytuliłam Lily na pożegnanie rzuciłam szybkim 'cześć'.
Kiedy szliśmy do metra Jer nie odezwał się ani słowem, był bardzo zamyślony. Nagle ze słodkiego chłopaka, którym był zazwyczaj, zmienił się w pełnego tajemnic i zdenerwowanego jak nigdy.
-Coś nie tak? - cicho zapytałam.
-Wszystko ok - powiedział i chłodno się uśmiechną.
-Po co chciałeś mnie odprowadzić skoro nie zamierzasz nic mówić przez całą drogę?
Nie odpowiedział. W ciszy jechaliśmy kilka stacji metrem. Gdy wysiedliśmy przyspieszyłam kroku, żeby go wyprzedzić. On na początku nie zwrócił na to uwagi lecz kiedy włożyłam słuchawki, zareagował.
-Ej gdzie ty tak lecisz? - zapytał z uśmiechem.
-Nie lubię być ignorowana.. - tym razem to ja uśmiechnęłam się ironicznie i podgłosiłam muzykę.
-Soph, zaczekaj! Przepraszam..Wiem, że dziś się dziwnie zachowywałem, ale mam powód. Proszę nie gniewaj się na mnie.
-To powiedz mi o co do cholery chodzi. - zdjęłam słuchawki i się do niego odwróciłam.
-Nie złość się na mnie, jestem dziś po prostu trochę...wnerwiony.
-Ale czemu? - zapytałam z wyraźną ciekawością.
-Posłuchaj ostatnio dużo myślałem..i Jezu..tak mi dziwnie o tym mówić - zarumienił się chłopak - Sophie podobasz mi się.. i to tak baaaardzooooo.
Zastygłam, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Po prostu stałam na przeciwko niego i kompletnie mnie zamurowało.
-Powiesz coś?! - powiedział z małym zniecierpliwieniem.
-Nie wiem co powiedzieć..Nigdy nie myślałam, że usłyszę od ciebie coś takiego..
-Niby czemu? - odpowiedział zaskoczony - chyba już każdy zauważył że mi się podobasz. - dodał.
-No więc, ty mi też się podobasz. - zarumieniłam się.
-Serio? Ja? Myślałem, że.. - zawahał się.
-że co? taka prawda, od zawsze mi się podobałeś. twoje podarte spodnie, szeroki uśmiech z dołeczkami, subtelne spojrzenie..
Jezu co ja gadam? co się właściwie dzieje.. jestem mega zaskoczona, ale jak najbardziej pozytywnie.
-A więc? - zapytał.
-A więc? - powtórzyłam.
-Nie no jesteś niemożliwa! - uśmiechną się szeroko ukazując swoje dołeczki. Był tak podobny do Harry'ego, tylko włosy miał inne. Krótko przycięte z grzywką. Wyglądał znakomicie.
Odprowadził mnie pod sam dom. Szliśmy objęci, zrobiło się zimno więc podarował mi na ten czas swoją bluzę. Jednak mogłam przemyśleć i wziąć swoją..lecz ten gest był bardzo miły. Kiedy doszliśmy pod mój dom, chciałam mu ją oddać, lecz on chwycił mnie za rękę i delikatnie powiedział:
-Przecież,nie widzimy się ostatni raz, będziesz jeszcze miała milion szans żeby mi ją oddać. - uśmiechną się.
-Dziękuje ci. - znów się zarumieniłam i subtelnie uśmiechnęłam. W sumie to cały czas się rumieniłam. Czułam się przy nim bezpiecznie, jak nigdy wcześniej..
-Nie ma za co. - przytulił mnie i pocałował w czoło. Rozpłynęłam się.. dosłownie. Odwzajemniłam mocny uścisk i poszłam po schodach do drzwi. On nadal stał i się na mnie patrzył. Przecież to się nie może tak skończyć. Stałam przy drzwiach i miałam mętlik w głowie. Uczucia mnie poniosły i serce wygrało... zbiegłam niezdarnie po schodach i podeszłam do Jeremiego.
-Zapomniałam czegoś - szybko powiedziałam.
-Niby czego? - zapytał zdziwiony, ale uśmiechnięty chłopak.
-Tego.
Zatopiłam moje usta w delikatnym pocałunku. On go jak najbardziej odwzajemnił i przejął inicjatywę. Było to spontaniczne i spowodowane wpływem chwili. Całował cudownie.. Jego usta były miękkie i soczyste. Byliśmy tak blisko, ze czułam delikatny zapach jego perfum. Wszystko było idealne, jak w najlepszej książce, wręcz surrealistyczne..Oboje się odsunęliśmy i pożegnaliśmy jeszcze jednym uściskiem.
Pobiegłam prosto do pokoju. Położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć o wszystkim co przed chwilą miało miejsce. Może to się jednak nie wydarzyło, może to moja wyobraźnia...Takie myśli przewijały się na okrągło w mojej głowie, lecz kiedy spojrzałam na bluzę leżącą na krześle, poczułam miłe ciepło przepływające przez moje ciało. To zdecydowanie zdażyło się naprawdę!
Z moich myśli wyrwał mnie tata pukający w moje drzwi.
-Soph nie wierze...Co tak wcześnie? - zaczął droczyć się tata.
-No widzisz , wzięłam sobie do serca to co mówiłeś. - zaśmiałam się i zaczęłam pakować na jutro do szkoły.
-Co to był za chłopak pod domem? - zapytał nieśmiało tata. Czy on to widział? O nie.. - tak widziałem wszystko..
-Ooo.... - nie wiedziałam co powiedzieć - i co o tym myślisz?
-Ważne żebyś była szczęśliwa Soph. Musze zaakceptować, ze nie jesteś już moją mała córeczką.. - tata miał przeszklone oczy.
-Jestem tato, a ty zawsze będziesz dla mnie ważny. - powiedziałam ze szczerym uśmiechem.
-Kocham cię Sophie od kiedy mamy nie ma jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, jeśli ktoś cie skrzywdzi...nie wiem co bym mu zrobił.
-Jer mnie nie skrzywdzi tato, nie martw się.
Musnęłam ustami jego policzek i kontynuowałam pakowanie.
-Tato?
-Tak? - zapytał niepewnie wychodząc pokoju.
-Mam taką sprawę, wiem że ostatnio nie byłam najlepszą córką, spóźniałam się i te rzeczy, ale One Direction znowu będzie w Londynie, i...
-Musimy dziś o tym rozmawiać Soph?
-Tak, to dla mnie ważne proszę. Więc będą w Londynie i mama Lil załatwiła nam wejściówki VIP i spotkanie z nimi. I pytanie jest takie czy mogłabym iść? Bardzooo cię proszę!!!! - patrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
-Na razie mówię tak..ale..- zawahał się - musisz przestać się spóźniać i poprawić swoje oceny.
-Dziękuje ci bardzo!!!!! - krzyknęłam.
-Dobranoc. - powiedział z uśmiechem i wyszedł.
Przepełniała mnie radość. Na początku spotkanie i pocałunek z Jer'em, a teraz to!! Myślałam że wybuchnę!! Byłam prze szczęśliwa! Już nie mogę się doczekać. Przed snem napisałam jeszcze sms do Lily:
JUTRO MAM DLA CIEBIE DUŻO WIADOMOŚCI!! DOBRANOC MAŁA XXXXXX
_________________________________________________________________________________
Drugi rozdział już za nami! Następny to niespodzianka ;) Proszę komentujcie i udostępniajcie gdzie się da!! Będę bardzo wdzięczna :*****